27.05.2006 :: 16:52
A tak. Pierwszy raz od dłuższego czasu boli mnie głowa. Z niewyspania. Z przemęczenia. I z zadowolenia. Nareszcie jestem spokojna. Jednak cały mój wysiłek włożony w maksymalne podkręcenie obrotów na jakich działa moja wyobraźnia nie został zmarnowany. Tworzę. Rysuję, piszę, przyglądam się ciekawiej rzeczom zwyczajnym i studiuję biografię seryjnego mordercy, Eddiego Geina. Fascynująca. Co przygotowałam na dziś? Zupełnie nic, przyznaje się bez bicia. Czysta, spontaniczna notka, swego rodzaju objawienie, jeśli tak rzec można... Odlatując dziś na Jupitera, zaraz potem na Marsa, nie zapomniałam o was. Wiem, że napisanie czegoś nowego jest pomysłem co najmniej bardzo dobrym. Ogólnie - moja wysoka już samoocena jest w tym momencie u szczytu swoich możliwości samozachwytu. Rozpływam się w sposób całkowicie naturalny. Najzwyczajniej w świecie słucham *21st Century*, drapie się po nosie i zastanawiam co się wydarzy w ciągu najbliższych piętnastu minut. Może nic a może coś. Natłok dość osobliwych myśli mnie przeraża, to pewnie pod wpływem lektury o fotelu obitym ludzką skórą. Ale wcale mnie to nie obrzydza. Napawa mnie wstrętem nie co innego jak ludzka głupota. Farmę tego psychopaty sprzedano za prawie dwa miliony dolarów a samochód, którym przewoził ciała ofiar za prawie dwa tysiące (zważawszy na stan). Chore i inspirujące zarazem. *Może narysuje portret. Czyjś. Nie wiem jeszcze czyj...*. Naszła mnie ochota by przedstawić swoją wizję pierwszej osoby jaka mi się napatoczy. I napatoczyła się. Wczoraj. Dokładnie o godzinie 10.32 ... przeglądałam bez większego zainteresowania swoje zbiory i natrafiłam na genialne wręcz zdjęcie Johna Frusciante. Impuls. *Muszę, ja po prostu muszę to narysować!* - powiedziałam sobie i natychmiast przystąpiłam do pracy, który pochłonęła mnie na równo 7 godzin. Sama byłam pod wrażeniem swojego uporu, który nigdy się przecież nie objawia, a nawet jeśli - jest bardzo zdawkowany. Tym razem chodziło o coś innego. O udowodnienie sobie samej, że potrafię, że tego dokonam i, że wielbię pana Fru. To by było na tyle w sprawie motywacji i ambicji. Efektem końcowym - zaskoczyłam samą siebie. Nigdy nie narysowałam czegoś lepszego, jak nie mam racji - zastrzelcie mnie. W robocie - ołówek 8B - do szczegółów twarzy i szyi, cieniowanie i te sprawy; ołówek 6H - do *wydrapania* włosów tak by było je widać na ciemnym tle; węgiel - do potraktowania nim tła wokół osoby Johna. I hope you like it. Portet Johna Frusciante... Mam nadzieje, że to nie minie. Oby dobry Pan pozwolił mi przedstawić w ten sposób i resztę ekipy Paryczek. To by był cud. Najprawdziwsze błogosławieństwo. Nie mogę się doczekać kolejnego *kopa* mojej inwencji twórczej. To uczucie zbliżone do smaku truskawek. A wtajemniczeni wiedzą, że dwie rzeczy kocham ponad życie: Johna Frusciante właśnie i te najpyszniejsze w świecie owoce... Ale jestem ateistką i moje modły raczej nie będą wysłuchane. Po raz któryś z kolei zaczytuje się w najlepszej powieści science-fiction z jaką miałam przyjemnoć się zapoznać. *Ubik* Philipa K. Dicka jest książką tak genialną, że nie znajduje słów by to opisać. Istne dzieło jeśli chodzi o pomysłowość auotora względem treści, postaci. Dodatkowym smaczkiem jest przecież to, że powieść powstała w latach sześdziesiątych XX wieku. To przemawia za. Niezwykłe rozwiązania jakie wprowadził Dick - rozbrajają mnie do dziś mimo, że *Ubika* przerabiałam już co najmniej 6 razy. Pozwolę sobie przeanalizować moją miłość innym razem, teraz mam ważniejsze rzeczy na głowie. *Pozwólcie mi trwać*. A niby po co? *Przygotujcie się na grudzień, roku 2012*. Co ma być to będzie, kochani. *Rozłóżcie swoje życie na czynniki pierwsze*. Bardziej się już nie da! *Porozmawiajcie szczerze*. Rozmowa rozmową, ale co ja z tego będę mieć? *Uważaj na jutro, może nie nadejść*. Serio? *Zastanawiające metody łowieckie rybitwy*. Tak, tak. Zrzuca mięczaka z dużej wysokości by rozbić jego skorupę. Wspaniałe. *Lubując się w rzeczach codziennych...*. Czyli siedzieć na kanapie z piwem i gazetą. *Starając się zapomnieć*. Mamo, daj mi spać. Pozdrawiam serdecznie - Kwiat Ps. Na pocieszenie po nawale badziewnych zdań i odpowiedzi, autorstwa Ewy K. - urocze zdjęcie Anthony*ego Kiedisa. Pps. Na podstawie tej fotki narysuje Antkowi portret chyba...