10.05.2005 :: 23:04
Nie zdawałam sobie dotychczas sprawy jak bardzo liczą się dla człowieka wspomnienia. Znalazłam dzisiaj swój stary pamiętnik. Nie żaden blogas, ale prawdziwy - pisany własnoręcznie dziennik. Dokładnie zapisane daty (łącznie z godziną i sekundą!), staranny charakter (nie chwaląc się absolutnie). Muszę powiedzieć, że przeczytałam go od deski do deski. Słowo w słowo przypominałam sobie *dawne czasy* (?). Lecz tak naprawdę to wszystko wydarzenia z przed roku, dwóch... A jednak wydają mi się obce, nie moje. Wiem dlaczego. To ja zmieniłam radykalnie własne życie. Tęsknie za tym co było. Co już minęło. Mam świadomość, że wiele rzeczy jeszcze mnie czeka, sporo zostało nieodkryte, ale to jest zamknięte. Dla mnie wygląda jak pułapka, która zatrzaśnie się zaraz po tym jak w nią wpadnę... A ja nie chcę stracić tego co już mam za sobą. Siedzę przy komputerze, gdzieś za swoimi plecami słyszę denerwujący szum telewizora. I wiecie co? Pomimo, że jestem z rodzicami, czuje się samotna. Nie mam z kim rozmawiać. Nie zawsze tak było ... Tak bardzo staram się zapomnieć... Nikt nie ma prawa mnie oskarżać!!! Nikt nie jest na moim miejscu. Ja naprawdę cierpię. Tylko, że nie mam ochoty by każdy mógł wtrącać się w moje sprawy. Sądzę, że wielu z was to rozumie. Ponieważ, ostatnia notka była skąpa i napisana aż trzy dni temu dziś nadrobię zaległości. Właściwie mam o czym pisać. Uczę się wciąż angielskiego. Zadanie dostania się do klasy lingwistycznej, czeka mnie nowy rok (owocny???...). Nie ma momentu, w którym nie myślałabym o tym obowiązku. Wypożyczyłam wczoraj po południu książkę. Poleciła mi ją Elvis twierdząc, że jest *wstrząsająca i zaskakująca*... Zachęciła mnie i po niedługim czasie *Dziecko Czarownicy* autorstwa nieznanej mi dotychczas pisarki trafiło do mojego domu. Tuż po przyjściu (tego samego dnia), zjadłam obiad i zaczęłam czytać. Czytałam, czytałam, czytałam, czyt... W godzinach wieczornych zamknęłam ponad dwustu stronicową powiastkę (wszak - znowu się nie chwaląc - dla mnie to pestka przeczytać takie tomiszcze). Byłam zmęczona, ale szczęśliwa. Opowieść naprawdę mi się spodobała i niech nikogo nie zwiedzie tytuł. Jest to raczej powieść przeznaczona dla dorosłych. To spisany autentyczny zbiór z nieregularnie prowadzonego dziennika Mary Newburry. Dziewczyna po publicznej egzekucji babci musi uciekać do Nowej Anglii - przypominam, że opisuje to wszystko w czasach kolonialnych (wszystko rozpoczyna się w 1659 roku). Książka jest smutna i przepełniła mnie nie znanym uczuciem... wracałam na jej poszczególne strony domagając się więcej treści. Chciałam by jej historia skończyła się dobrze aczkolwiek mogę zdradzić, że pamiętnik w pewnej chwilii się urywa... Polecam!!! To już chyba koniec. W mojej szkole nie dzieje się nic interesującego. Mam nadzieje, że komuś będzie się chciało przeczytać tą notkę !!! Dziękuje za wszystkie komenty, wpisy w księdze! Thx za to, że ktoś czyta moje myśli i opisywane sytuacje. To wszystko dla was! Wasz - Kwiatuś