21.11.2005 :: 20:06
Ciężko cokolwiek napisać. Ciężko żyć z pewnym przeświadczeniem – no ba – świadomością, że kolejny dzień może przynieść nieodwracalne zmiany. Czasem człowiek myśli: *Będę silny, nie poddam się*. I brnie dalej. Ale czy to na pewno o to chodzi?... Zdaje mi się, że jednak nie. Gdy już znajdziemy się w sytuacji bez wyjścia, gdy postanowimy walczyć – ponosimy jednocześnie porażkę jak i zwycięstwo. Bo walczyć musimy tak naprawdę z samym sobą. Wiem – być może pisze bzdury. Może tylko wydaje mi się, że to prawda? Chciałabym czasem usiąść i zacząć płakać. Rozumiecie? Wrócić ze szkoły, rzucić wszystko i paść na łóżko. Po prostu wyrzucić z siebie ten cały jad i wszystko, co złe. Co złe we mnie. Bo – taa-daam (fanfary) – nie jestem pozbawiona wad. Każdy je ma. I ja także. Jest taka durna reklamówka. Leci przeciętnie jakieś 15 razy dziennie: *Wszyscy mają Mambe, mam i JA!*. Wstawcie tam tylko słówko *wada*. Doskonała, prosta i krótka definicja. Dziś Alien znowu przyszedł wcześnie. Miał na głowie przekrzywiony czajnik. Spytałam go o to, ale on z ponurą miną odrzekł: - Ciężko mi o tym mówić. Było minęło. Każdy ma jakieś słabe strony. - Niestety – westchnęłam śledząc z potworną precyzją snajpera białą (bielszą od innych) gwiazdę. Dziś starałam się zachować spokój. Wiem – graniczyło to z cudem. Było niemożliwością. Ech – tłumaczcie to sobie jak chcecie! Miałam dość wszystkiego – począwszy od swoich butów a skończywszy na sztucznych zębach mojej nauczycielki. Patrzyłam w oczy przeznaczeniu – jak to powiedziała moja nad wyraz inteligentna znajoma. I prawdopodobnie niewiele się pomyliła. Tylko czy moim przeznaczeniem jest beznadziejność?! Kolejny raz Alien odwiedził mnie w trakcie pisania konkursu filozoficznego. Usiadł jakby nigdy nic na mojej ławce i stroił głupie miny. Nie zaskoczyło mnie to. Ha! Mnie już nic nie potrafi zaskoczyć. Czajnik zniknął, ale tym, co zaniepokoiło mnie najbardziej było słyszenie głosów. *Arryyyyystotelessss* - szeptały głosy…. *Sooooofiściiiiiii* - to ostatnie było bardziej napastliwe… Denerwowałam się, co raz bardziej, zdawało mi się, że Alien bawi się świetne… Nie jadłam obiadu, bo i po co? Miałam dość na głowie. Wiem, że ta notka jest krótka i w ogóle, ale… Nie mam dziś siły pisać. Stuk-Puk. Nie przejmujcie się. To głosy. One wróciły. Pozdrawiam – Kwiat/Kaileena/Ewka